Ancoron
WidowMaker
Dołączył: 21 Kwi 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z domu pod pękniętym niebem
|
Wysłany: Czw 11:31, 19 Paź 2017 Temat postu: Duma |
|
|
Wiekowy zegar na pokrytej rysunkami ścianie wybił północ. Nikt nie zwrócił na to uwagi, było to nieistotne. Wielki mistrz dalej tworzył arcydzieło, w amoku pogrążony, nie zwracał uwagi na otaczającą go rzeczywistoś. Liczyła się tylko praca. I stos pogniecionych kartek leżących obok kosza. Nie szło mu zbyt dobrze, grymas złości pojawił się się na jego piegowatym obliczu. Niczym małe dziecko zacisnął usteczka i przymrużył zwyczajne, szare oczy. Poorane zmarszczkami czoło jeszcze bardziej oszpecił zamyślając się uważnie. Wzniósł pulchną dłoń nad kartkę i zawachał się, kropla atramentu ściekła na papier. Zamyślony podrapał się po galaretowatym podbródku naznaczonym jedynie kilkoma ułomnymi włoskami, których żadną miarą męskim zarostem nazwać nie było można, po czym wrócił do pracy.
Hjalbin wyszczerzył swe urocze, nieskazitelnie białe i równe zęby w uśmiechu, patrząc na wieśniaków na kolanach dziękujących za uratowanie ich z rąk bestii.
Twórca zatarł ręce i otworzył usta, dumny z tak wspaniałego tworu. Pożółkłe, naznaczone gdzieniegdzie próchnicą. Wrócił do pracy, nie wiedząc, iż jest obserwowany. Jakże to banalny motyw, w tylu powieściach wykorzystywany, aczkolwiek dalej uważany za wspaniały i zaskakujący, co więcej w prawdziwym życiu raczej trudny do przewidzenia.
- Nie potrzeba mi waszych podziękowań. Dobro, które sprawiłem w zupełności mi wystarcza i satysfakcjonuje! - wspaniały bohater dumnie spojrzał w niebo, prezentując postawę godną zapamiętania na wieki. Jedna z kobiet zemdlała, widząc jego majestat.
- To będzie arcydzieło - stwierdził skrzekliwym i niezbyt przyjemnym dla ucha głosem, dumny z wiekopomnej twórczości.
W swej euforii nie zauważył osoby, która stała za nim z nożem w dłoni, czekając na to, by w odpowiednim momencie zadać cios, by twórczość jej ukochanego autora stała się rozpoznawalna. Czyż istnieje skuteczniejszy sposób na to, niż śmierć twórcy w chwili ukończenia powieści? Pewnie tak. W zasadzie to i tak był gniot i raczej żadna otoczka fabularna nie byłaby w stanie tego zmienić, co najwyżej powstałaby anegdotka, chwytliwa anegdotka.
"- Na co umarł autor?
- Na szczęście."
Niestety fanatyczny wielbiciel się tym nie przejmował. Może dlatego, że od tygodnia nie brał swoich leków i wszędzie widział małe, różowe gremliny, które chichotały i go łaskotały? Możliwe.
Liczyło się tylko to, że pisarz wreszcie skończył. I dobrze, bowiem fanatyk czekał już szóstą godzinę ze wzniesionym nożem kuchennym, zaczynał mu pęcherz dokuczać. Zawył, niczym pies potraktowany butem pijanego właściciela i uderzył. Ostrze z hukiem i nieubłaganie podążało ku przeznaczeniu. Z hukiem wbiło się prosto w skończoną powieść, przebijając ją na wylot.
Pisarz odwrócił się i spojrzał z furią na niedoszłego mordercę, ten zaś spojrzał na niego, głośno przełykając ślinę.
- Zjebałeś. Dramatyzm szlag trafił.
- Przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|