Ancoron
WidowMaker
Dołączył: 21 Kwi 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z domu pod pękniętym niebem
|
Wysłany: Wto 11:48, 19 Gru 2017 Temat postu: Świt |
|
|
Siedzieli razem, w promieniach wschodzącego słońca. Obydwoje wyciągali lica ku ciepłu, światłu dnia.
- Wiesz, skarbie? Chyba cię kocham - rzuciła ona z uczuciem, emocjonalnie, błyskawicznie się przy tym rumieniąc.
On spojrzał na nią długo, ze smutkiem i prychnął pod nosem, najwyraźniej czymś zdenerwowany.
- Jesteśmy sobie przeznaczeni. Ty też mnie kochasz? - spytała, lekko zaniepokojona, spięta oczekując odpowiedzi.
- Chyba... chyba tak, spokojnie - zerknął na nią z wyraźnym strachem w spojrzeniu.
- To dobrze - odrzekła udobruchana i rozsiadła się wygodniej, by patrzyć na niego z prawdziwą miłością. Nie miała znaczenia jego blada karnacja ani krwawiąca rana na skroni, jakby po solidnym uderzeniu patelni, które pozbawiło go przytomności. - Musimy zaplanować nasze wspólne życie. Ustalić kiedy ślub oraz... musisz zdobyć błogosławieństwo moich rodziców, wiesz, że mi na tym zależy. Wszystko... wszystko będzie teraz cudownie. Wreszcie zaznamy szczęścia!
Wstała i wtuliła w niego, nie zareagował, choć zdawać się mogło, iż nieco zadrżał. Po jego policzku spłynęła jedna jedyna łza.
- Czego tak mało mówisz, mój ukochany? - promieniowała szczęściem, szeroki uśmiech sprawiał, iż była jeszcze piękniejsza. Zawirowała w miejscu, jej kruczoczarne włosy rozlały się na wszystkie strony, niemal zasysając światło.
Serce zabiło mu szybciej na ten widok, skrzywił wargi, jakby spróbował się uśmiechnąć, po czym wstał. Krzesło zaskrzypiało. Tym razem uważał na niski strop na werandzie, nie zahaczył głową, tak jak tamtego pamiętnego dnia, gdy się wprowadzili. Z dziko bijącym sercem podszedł do niej, ona spojrzała lekko zaskoczona, ale ufnie czekała na to co zrobi.
- Ja... naprawdę cię kocham - wydusił z siebie, wyciągając dłoń i gładząc swą miłość po policzku. - Niemal... niemal żałuję...
Uśmiechnęła się smutno, najwyraźniej już wiedząc, co chce jej powiedzieć, ale nie przerwała. Czekała.
- Niemal żałuję, że cię zabiłem - dokończył, odgarniając jej niesforną grzywkę, pokazując słońcu wyraźną wklęsłość.
Stał sam na ganku, z wysoko uniesioną dłonią. Płakał. Nieopodal domu prostokątny plac świeżo wzruszonej ziemi pośród traw.
Post został pochwalony 0 razy
|
|