Forum www.pracarchoep.fora.pl Strona Główna www.pracarchoep.fora.pl
none
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prezent

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pracarchoep.fora.pl Strona Główna -> Kącik pisarski
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ancoron
WidowMaker



Dołączył: 21 Kwi 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z domu pod pękniętym niebem

PostWysłany: Wto 19:49, 06 Lut 2018    Temat postu: Prezent

Moja kochana
Wciąż pamiętam to wszystko, jakby zaczęło się zaledwie wczoraj. Wprowadziłaś się do mieszkania obok. Od razu pomyślałam "czy to anioł?". Byłaś tak bardzo cudowna, a w euforię wręcz wpadłam, gdy okazałaś się być w tej samej klasie co ja. Co prawda tylko marzyłam, nigdy nie wierzyłam w to, że mogłabyś zwrócić na mnie uwagę, w końcu... ja jestem inna, a ciebie uważałam za normalną. Zawsze sądziłam, że moja odmienność to coś złego, czego należy się wstydzić, dopiero ty mi uświadomiłaś, że po prostu taka jestem i to jest dobre.
Chwila, gdy zostałyśmy parą na zawsze została w mojej pamięci. Kumplowałyśmy się, to prawda, lecz ja zawsze coś do ciebie czułam. Pamiętam to jak dziś, płakałaś, bo Rafał cię rzucił. Czułaś się źle, tak bardzo źle. Tuliłam cię i zapewniałam, że wszystko będzie dobrze, że z pewnością znajdziesz sobie innego, lepszego. A wtedy ty mnie pocałowałaś, nagle i zjawiskowo. Czas stanął w miejscu, świat zniknął w faerii barw i liczyły się tylko twoje usta, twoje usta dotykające moich oraz język błądzący po mych wargach.
Stałaś się wtedy całym moim światem, serce niemal wyskoczyło z mej piersi. A ty speszona się odsunęłaś i tak uroczo zarumieniłaś. Dziękuję ci za to, sama nigdy nie odważyłabym się czegoś zacząc. Chciałaś powiedzieć, że przepraszasz, speszona, lecz ci przerwałam, tym razem ja cię pocałowałam i przytuliłam mocno, czując, iż moje życie nabiera nowego sensu.
Następne lata były ciężkie, ukrywałyśmy się, lecz darzyłyśmy miłością, bezinteresowną i szczerą. To był dla mnie raj na ziemi, wszystko wprawiało w euforię, każda chwila przy tobie była spełnieniem moich snów. Chciałam po prostu być i byś ty była obok, reszta nie miała najmniejszego znaczenia.
Liceum, wtedy to się stało, zaczął płacz w samotności. Twoi rodzice nas przyłapali. Oni nie rozumieli nas, nie chcieli zrozumieć, przekazali sprawę moim. Wkrótce całe miasto wiedziało, nie wiem kto się wygadał i w sumie nie chcę wiedzieć. Dziwki. Ladacznice. Chore baby. Podłe suki. Tak nas ludzie nazywali. Rozdzielono nas, ty wyjechałaś z miasta, a ja... ja zostałam w piekle, które było owocem naszej znajomości. Napiętnowana i pogardzana, to były zły czasy. Ludzie dalej nie rozumieją, wciąż ich szokuje miłość dwóch kobiet.
Spotkałyśmy się pięć lat później, przypadkiem, lecz gdy na siebie spojrzałyśmy, to znów coś zaiskrzyło. W twoich błękitnych, dużych jak u lalki, oczach tkwił ból. Zrozumiałam, że nie tylko ja cierpiałam i chciałam ci pomóc zwalczyć to. Z początku utrzymywałyśmy dystans, lecz z czasem on zniknął.
Żyłyśmy razem, jedynie miłość była potrzebna nam do szczęścia. Czasy się zmieniły, ludzie co prawda dalej krzywo się patrzyli, lecz było zdecydowanie lepiej. Planowałyśmy razem przyszłość, chciałyśmy spleść nasze losy aż po kres. Ślub, wesele jak z bajek, bycie przy sobie na dobre i na złe. To było cudowne i trwało długo... a jednocześnie tak krótko, chciałabym by te chwile wróciły...
Potem...
Potem było gorzej.
Ty... Ja...
Lekarz powiedział "rak", wyrok padł z jego ust, a ja zaczęłam płakać. Pocieszałaś mnie jak tylko mogłaś. To nic. Ja... momentami sądziłam nawet, że to przez naszą inność, że to kara za to co robiłyśmy, że Bóg nas nienawidzi.
A potem było gorzej. Chemioterapia i paskudny ból, słabość i pustka w serce. Ulotne nadzieje na poprawę, druzgoczące "przykro mi" z ust specjalistów.
A potem... A potem...
Umarłaś. Po prostu umarłaś. Pewnego dnia obudziłam się przy twoim boku, a ty byłaś zimna. Umarłaś tuląc mnie w ramionach, a ja spałam, nie wspierałam cię, nic nie zrobiłam. Mogłam cię wspierać, pomóc ci... Po dziś dzień to sobie wyrzucam i cierpię, tęsknię.
Byłaś wszystkim czego potrzebowałam, a ja cię zawiodłam. Przepraszam. Kocham cię.
To dwudziesty list, tak, dwudziesty. Lekarz twierdzi, że to pomoże mi się pozbierać, żyć dalej. Jakby wystarczyło po prostu przelać myśli na papier. To tak nie działa, to niemożliwe.
To dwudziesty list, który będzie podarty na strzępy i wyrzucony przez okno, by wiatr poniósł jego treść do ciebie.
Mówią, że czas leczy rany, lecz ja w to nie wierzę. Tamtej nocy umarłam razem z tobą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ancoron dnia Wto 20:07, 06 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pracarchoep.fora.pl Strona Główna -> Kącik pisarski Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin